Muzyka

środa, 21 stycznia 2015

Prolog

Witajcie, kochani.
Oto i jest pierwsza część mojego fanfiction, jest to Kanon +OC i opowiada o historii miłości Draco Malfoya i Alice London (domyślcie się sami, kim może być owa Alice). W sumie pairing nazywa się Dralice. Nie będę gadać, po prostu zachęcam do lektury.



Pamiętam jak stałam na cmentarzu pomiędzy Harrym Potterem, a złotym, zwycięskim pucharem Turnieju Trójmagicznego. Zmieszana, w zwykłych rurkach i zielonej bluzie. Moje rude włosy były delikatnie targane przez wiatr, powoli przenikający do mojego wnętrza razem z mroczną, niepokojącą atmosferą. Bałam się, na prawdę się bałam. Zapach strachu drażnił moje nozdrza. Tyle emocji, a trwało to zaledwie chwilkę. Bo kilka sekund później już usłyszałam zdanie "Zabić niepotrzebnego", a następnie dziewczęcy krzyk. Ten właśnie krzyk sprawił, że dalej żyję. Bo gdyby nie on, bez wahania dostałabym zielonym promieniem. Avada Kedavra i byłoby po mnie. Dlatego jestem do dziś wdzięczna tej zielonookiej dziewczynie

-Ojcze, nie, to moja przyjaciółka! - krzyknęła dziewczyna. Odwróciłam się. I wtedy zobaczyłam ją. Megara Snape, moja przyjaciółka z Hogwartu, również Ślizgonka. Blada cera, szmaragdowozielone oczy i włosy o wspaniałym, czekoladowobrązowym odcieniu.

-Meg?... - szepnęłam

-Alice... Alice, ja nie pamiętam jak tu się znalazłam. - zaczęła mi tłumaczyć Meg, podczas kiedy osobnik wykonujący polecenia tajemniczego głosu - Glizdogon, jak się okazało - przywiązywał Pottera do nagrobka - Ale to dobrze, przecież gdyby ktokolwiek kazał przyjść mi na cmentarz, wyśmiałabym go. Ale dzisiaj dowiedziałam się, że to on.

-Meg, dalej nie rozumiem. Kto jest twoim ojcem? - nie mogłam niczego się domyślić. Przecież nie ten mały, gruby człowieczek o szczurzym ryju!

-Zaraz wszystko zrozumiesz. A teraz patrz - powiedziała tajemniczo. Glizdogon ustawił wielki kocioł i zaczął odprawiać jakieś dzikie rytuały. Uciął sobie rękę, wrzucając ją do kotła , następnie naciął skórę Pottera i jego krew również dodał do naczynia. Na koniec wrzucił małe zawiniątko. Było na prawdę paskudne. Wyglądało jak hybryda człowieka i węża. Cała mikstura zaczęła się pienić, a po chwili z kotła wyszedł on. Trupioblady, chudy osobnik o oczach czerwonych jak szkarłat. Jego ciało było pozbawione jakiegokolwiek owłosienia. Oto on. Czarny Pan odrodził się.

Teraz już wiedziałam. Moja przyjaciółka nosiła nazwisko Snape, jednak od tej chwili już wiedziałam, że to przykrywka. Riddle. Ona nazywa się Megara Riddle. Jej uroda tak upodabniająca ją do młodego Toma Riddle'a. I tego dnia wyszło, dlaczego. Po prostu to jego córka...

***

Od tamtego zdarzenia minęły już dwa lata. Tamtego dnia zostałam Śmierciożerczynią. Nie do końca ze swojej woli co prawda, ale przecież tylko głupiec sprzeciwiłby się w takiej sytuacji Czarnemu Panu. A dziś stałam u boku Bellatrix patrząc jak Draco, mój chłopak, zostaje Śmierciożercą i dostaje misję od samego Lorda Voldemorta pod groźbą śmierci. Zabić Albusa Dumbledore'a...